środa, 16 grudnia 2009

Danina

Było chorowanie, była grypa z rodzaju świńskich, czyli takich, które napędzają czarne, chore myśli, był katar po pas, był kaszel, którego siła tłukła szkło, a w końcu przyszło upragnione uzdrowienie. A wraz z nim przyszedł czas spłaty daniny. Komu?- pytacie. No, a kto siedział u Waszego boku, kiedy wszystkie tchórze w obawie przed zarażeniem pouciekały w popłochu? Kto Wam szeptał do jednego ucha białe myśli, czarne wyciągając z drugiego? Kto nigdy nie skarżył się, że mu nudno, mimo iż tak żałośnie marudziliście, że już dość choroby, że wszystko boli, że gorąco? Kto własnoręcznie rozprawiał się z bakteriami i wirusami, a za to, czego dokonał, nie dostał żadnej nagrody? Wasz Anioł Stróż.
Obojętne, czy ktoś ateista czy wierzący, ale każdy zdrowo myślący człowiek wie, że anioły istnieją. No, gdyby nie istniały, to nie byłoby na przykład śniegu na Święta. Nie, nie mówię o tym zjawisku atmosferycznym, tak doskonale wytłumaczalnym bez wyciągania teologicznych armat. Mówię o tym, co nas w Śniegu zachwyca. Kto mówi, że anioły nie istnieją, musi powiedzieć, że Piękno nie istnieje. Anioły to tacy jakby ludzie, którzy nie znają dobra, ani zła, są piękni i dzicy. Na przykład mój Anioł jest wysoki i barczysty i ma włosy proste do pół szyi, ale oczy ma niesamowicie ptasie, duże i trochę niebezpieczne. Kto by się tam z takim normalnie zadawał? No ja muszę, innego mi nie przydzielą, ale naprawdę kupę dobrej roboty za mej świńskiej choroby odwalił, to mu trzeba oddać.
Kiedy już ustaliliśmy, co z tymi Aniołami i że istnieją, przejdźmy do sedna sprawy, sprawy jak zwykle kulinarnej. Otóż, tym istotom latającym należy się także coś od życia. Ja sądzę, że oni nie jedzą… w ogóle. Nie wiem jak Wasz, ale na przykład mój Anioł, to się nie załatwia, no to prosta sprawa, jeść - też nie je. Ale w Święta anioły robią wyjątek. Dlatego proponuję przygotowanie daniny dla Anioła. W małej miseczce umieścić kawałek własnoręcznie upieczonego chlebka, jak kto nie ma – to pierniczka lub inne ciasteczko własnymi rękami wyrobione, na to położyć serwetkę, białą, nieskazitelnie czystą, na serwetkę orzeszek – laskowy najlepiej, bez łupiny. Orzeszka przed położeniem na serwetkę trzy razy pocałować. Całą konstrukcję ustawić tam, gdzie anioł najczęściej siada. Jak nie wiecie gdzie, to ustawcie w najcieplejszym miejscu w domu, koło pieca albo na parapecie, nad kaloryferami. Następnie trzeba trzy razy zatupać w podłogę, na minutę zamknąć oczy (nie podglądać). Po minucie (sekundy liczcie półgłosem) można zjeść orzeszek i ciasteczko. Ale tak naprawdę, to nie my je zjemy, tylko Anioł. Taki trik prawny, żeby Anioły zjadły, ale żeby Stary się nie czepiał. Im niczego od nas brać nie wolno.
Jak dobrze być tylko człowiekiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz